W Makarskiej byłam wprawdzie na początku czerwca, ale niestety dopiero teraz mam czas, aby pokazać Wam zdjęcia.
Pokój wynajęliśmy na samym końcu zatoczki w Makarskiej, tak że mieliśmy widok na całą Makarską. Kiedy pierwszego wieczoru weszliśmy do pokoju, naszym oczom ukazał się taki obraz.
A kiedy wstałam rano, zobaczyłam to.
Z hotelowej restauracji na dale rozciągał się również piękny widok na zatokę. Do tego lampka wina i romantyczny wieczór gotowy :)
Najwięcej czasu podczas urlopu spędziliśmy w samej Makarskiej. Postanowiliśmy, że teraz będziemy głównie odpoczywać i nic nie robić. Chcieliśmy używać samochodu jak najrzadziej.
I dobrze zrobiliśmy, bo dzięki temu wypatrzyliśmy delfina.
Ale oczywiście pewnych miejsc nie mogliśmy sobie odpuścić, więc wybraliśmy się na jeden dzień do Dubrovnika. W sumie nie zostaliśmy tam więcej niż 2 godziny, bo była taka ulewa, że trzeba było wracać. Ani ciuchów, ani butów na zmianę nie zabraliśmy. A właściwie nic takiej ulewy nie zapowiadało.
Sam Dubrovnik robi wrażenie. Stare miasto jest schowane za grubymi murami. Przechodzisz przez bramę i nagle znajdujesz się w zupełnie innym świecie.
W Dubrovniku jednak nawet przed sezonem i w środku tygodnia jest niesamowicie dużo ludzi, co odbiera motywację do spacerowania po zabytkowych uliczkach. Dalsze zwiedzanie i tak uniemożliwiła ulewa.
Wycieczki zorganizowaliśmy sobie tylko trzy. Jedną z nich był wyjazd do Splitu. Już po drodze witały nas piękne widoki.
W samym Splicie również było mnóstwo turystów. Nie wyobrażam sobie jak tam musi wyglądać w szczycie sezonu. Do zrobienia kilu zdjęć udało mi się znaleźć parę bardziej pustych miejsc.
Pomiędzy wycieczkami spędzaliśmy czas głównie na plaży. Parę razy przejechaliśmy się również na plażę Punta Rata, która byłą niedaleko.
Głównie jednak korzystaliśmy z plaży w Makarskiej. Nie tej w centrum, która była już całkiem zatłoczona. Ale tej na obrzeżach miasta, która była albo całkiem albo prawie pusta :)
Ostatnia wycieczka, na której byliśmy to wyjazd na górę Św. Jerzego. To zdjęcie już Wam kiedyś pokazywałam na Facebooku. Podczas wjazdu utknęliśmy w całkiem przyjemnym korku. Na szlaku jest mnóstwo dzikich koni i właśnie jedno stado zagrodziło nam drogę. Wcale się nie bały, wręcz przeciwnie. Bardzo zainteresowały je dysze od spryskiwacza, które zaczęły ochoczo ogryzać. Trochę to potrwało zanim udało nam się wykaraskać.
Wjazd na górę był całkiem spokojny. Barierki nie zawsze są, a jak są, to stare i przerdzewiałe :) Ale drastycznych przepaści nie ma. Trochę się może robić gorąco kiedy musisz się minąć z innym samochodem. Ale czasem już widać ten inny samochód na serpentynach w dole, więc można stanąć w najbliższej zatoczce i poczekać aż przejedzie. My wjeżdżaliśmy o siódmej rano, zjeżdżaliśmy chyba o dziewiątej. Więc samochodów było naprawdę mało.
A to są już widoki ze szczytu. W Makarskiej był upał, ale na górze było tylko 5 stopni, więc trzeba się było ciepło ubrać.
W Chorwacji denerwujące było to, że na każdym kroku ktoś zagadywał nas po polsku. A w naszym przekonaniu wcale na Polaków nie wyglądaliśmy :) Cokolwiek miało by to znaczyć. Często byliśmy zaczepiani, aby wykupić rejs na jedną z wysp. Również kelnerzy w restauracjach często umieli mówić po polsku. Przynajmniej jeśli chodzi o taki restauracyjno-kulinarny zakres. To akurat było dość miłe, ale sprawiało, że ja nie mogłam rozmawiać z nimi po chorwacku. A też chciałam być miła :)
Najlepiej rozmawiało się z naszą pokojówką. Podczas gdy ona sprzątała pokój, ja miałam czas na to, aby wertować słownik i sklecić jakieś porządne zdania :) Polskiego, angielskiego ani niemieckiego pani pokojówka na szczęście nie znała. A musiałam jej przekazać, że coś jest nie tak, bo nie leci ciepła woda i klimatyzacja nie działa tak, jak powinna.
Chorwackiego starałam uczyć się na plaży. Przed wyjazdem kupiłam sobie rozmówki Ponsa, które wertowałam wygrzewając się w słońcu. Niektóre wyrażenia wywoływały u mnie salwy śmiechu. Oto kilka dla przykładu:
Szerokiej drogi! – Sretan put!
Dużo szczęścia! – Mnogo sreće!
Trzymam za Pana/Panią kciuki! – Držim Vam fige! (W Chorwacji nie trzyma się kciuka, tylko krzyżuje palce.)
Chorwacja to niesamowicie piękny kraj. Góry i morze jednocześnie – nie trzeba wybierać :) To kraj pięknych krajobrazów i przemiłych ludzi. Jeśli jeszcze nie byliście, to polecam.
Zdjęcia robione aparatem Nikon D5200.
A kto jeszcze nie zna mojego kanału o językach obcych, tego zapraszam TUTAJ
Jeśli chcesz być informowana o nowych postach i nagraniach, to polub moją stronę na Facebooku TUTAJ i upewnij się, że będziesz widzieć wszystkie powiadomienia. W tym celu kliknij w pole „lubię to” a następnie zaznacz tam „otrzymuj powiadomienia”. W ten sposób żaden post Ci nie umknie.
Włąsnie chciałem się zapytać, gdzie ten delifn, bo miasto nie wyglądało na Bałtyk. Ładne widoki. A po tych górach to z chęcią pochodziłbym.
Estimada Polishpolyglot, comienzo está misiva felicitandola por el blog (implícitamente sobre el trabajo realizado por usted). Llevó estudiando Polaco aproximadamente unos 6 meses, me parece que no he avanzado tan rápido como he querido, ya que no logró memorizar todo lo que leo; y a raíz de su capacidad para aprender muchos idiomas le quiero hacer la siguiente consulta: ¿Aprendió idiomas con algún método de aprendizaje específico para cada idioma o a través de un sólo método?.
Saludos cordiales.
Atte. Francisco
„Mnogo sreće” to po serbsku :) Po chorwacku mówi się „puno sreće” :) To częsty błąd w rozmówkach wynikający z nieznajomości autorów różnic pomiędzy chorwackim a serbskim. Wbrew pozorom nie są one identyczne :)
A zwrotu „Držim ti fige” też nie słyszałam… „Držim ti palce” to jedyna wersja jaką znam :)
Pozdrawiam
Ula
Znasz dobrze chorwacki?
Ja na razie błądzę. Przerwałam naukę, ale na pewno wrócę do niego, kiedy będę mieć więcej czasu :)
Znam :) Może jeszcze nie na takim poziomie, na jakim bym sobie życzyła, ale mówię płynnie :) Jeśli masz ochotę prześledzić moje zmagania, możesz wpaść na mojego bloga, tym bardziej, że od pewnego czasu zastanawiam się nad zamieszczeniem na nim kursu chorwackiego dla początkujących :)
Chorwacki i serbski nieco się różnią. Poza typowymi różnicami w wymowie (ijekavica vs. ekavica, choć to też uproszczona wersja) istnieją też spore różnice w poszczególnych słowach, np. chleb po chorwacku to „kruh”, a po serbsku „hleb” :) „Mnogo” i „puno” to też taki niuansik ;)
A chorwackiego (serbskiego, bośniackiego…) warto się uczyć, bo dogadasz się prawie na całych Bałkanach :)
To gratuluję. Wpadnę na wój blog koniecznie :)
Zapraszam serdecznie :)
PS. W Makarskiej byłam w zasadzie tylko przejazdem, ale tych widoków nie zapomnę do końca życia :)