Już od dłuższego czasu ta Irlandia za mną chodziła. Wszystkie znaki na ziemi i niebie mówiły, że mam tam pojechać. I pojechałam. I się zdziwiłam. A czym, o tym posłuchacie w nowym nagraniu, pierwszym po tej paskudnie długiej przerwie.
Irlandia to kraj, w którym mieszka mnóstwo Polaków i dlatego wielu z nich może się wydawać krajem tak normalnym i nieciekawym, że nie wartym zachodu. Dla mnie Irlandia jest czymś zupełnie innym, czymś nowym i fascynującym.
Jeśli chcecie posłuchać, co mnie z Irlandii zaskoczyło najbardziej, to zapraszam do poniższego nagrania. A jeśli chcecie obejrzeć również kilka zdjęć, to przewijajcie dalej w dół.
Mała miejscowość Malahide zaskoczyła mnie swoją żywotnością. Tam się od rana coś dzieje, mnóstwo ludzi na ulicach, w centrum, w parku. Nie do porównania z małymi miasteczkami w Polsce, a nawet w Niemczech. Dotyczy to również parafii/kościoła. Od samego rana ludzie przychodzą tam i gromadzą się przed drzwiami, na skwerku, lub w środku, również w tygodniu. Nie wybadałam jeszcze dlaczego :) Dziwi mnie to, ponieważ jestem przyzwyczajona raczej do widoków niemieckich lub polskich, gdzie jednak kościoły stoją raczej samotnie, rano jeszcze pozamykane na cztery spusty, a budzące się do życia właściwie tylko w niedzielę i to tylko na czas mszy.
Ostatnio w parafii w Malahide odbywał się doroczny pchli targ z wyprzedażą książek i każdą książkę można było kupić na 2 euro. Oczywiście taka wyprzedaż zwabiła również mnie. Nic nie kupiłam, ale przy okazji zobaczyłam dom parafialny od środka i zaniemówiłam. Na pewno nie jestem osobą, która w domach parafialnych bywa regularnie, nie bywam tam wcale. Ale parę razy w życiu mi się zdarzyło. I nigdzie nie widziałam takiego centrum towarzyskiego, jak w Malahide. W parafii jest kawiarnia, nie byle jaka, czy prowizoryczna, ale taka z prawdziwego zdarzenia. Z kawami, herbatami i różniastymi ciastami. To już przynajmniej wiem, dlaczego ludzie się tam zawsze schodzą od samego rana :)
Jeśli ktoś jest zmęczonym już Dublinem i chce trochę odetchnąć, to Malahide nadaje się do tego idealnie. Jest wielki park z pięknym zamkiem, jest marina i piękna plaża.
Do Howth można dojechać pociągiem z Malahide (trzeba się przesiąść po 3 stacjach) i z Dublina. Z okien pociągu widać wille moich marzeń. Położone bezpośrednio na wybrzeżu, z własnym dostępem do plaży. W samym Houth można natomiast spotkać foki i wygląda na to, że jest to raczej pewne :) Howth jest bardzo malownicze i jest zdecydowanie moim ulubionym miejscem w rejonach Dublina.
Bardzo nie lubię dużych miast, dlatego Dublin nie robi na mnie pozytywnego wrażenia. Wielu twierdzi, że Dublin nie jest szczególnie dużym miastem, dla mnie jest. Lubię tylko małe miasteczka i wsie, dlatego z Dublina lepiej brać szybko nogi za pas.
Dużo spokojniejszym miejscem jest Bray oraz góry Wicklow z doliną Glendalough. Dość spokojnie jest tam teraz, ale mogę łatwo sobie wyobrazić, że w lecie będzie tam cała masa turystów. Już teraz co kilka minut napotykałam kogoś w dolinie, dla mnie to często :)
Tak, jak wspominałam w nagraniu, Irlandia to bardzo kolorowy i wesoły kraj :)
Jestem ciekawa co też Was zaskoczyło w Irlandii, jeśli tam byliście, lub jeśli tam mieszkacie :)
Zazdroszczę takiego podejścia do Irlandii :) ja pojechałam tam na staż naukowy, na pół roku, bardzo optymistycznie nastawiona, jednak pogoda, nieogarnięcie Irlandczyków i wszechobecna wilgoć sprawiły, że do Polski (znacznie bardziej kolorowej i radosnej) wróciłam szybciej, niż zamierzałam. Może dlatego, że trafiłam na okres ciągłych deszczy i huraganów i do najbardziej mokrego miejsca w Europie (Galway)? Nic już nie powiem, bo jeszcze zepsuję Pani wspomnienia :P Pozdrawiam serdecznie!
Do Galway też się wybiorę i ocenię :) Być może wiele zależy od nastawienia, bo ja od chwili kiedy wysiadłam z samolotu, chodziłam z wielkim rogalem na twarzy :) A jak wiało, to sobie myślałam „Ale wieje, hihi” :) Często też nie wieje i jest świetna pogoda, przynajmniej w okolicach Dublina.
Miesiąc temu poleciałam do Irlandii na tydzień i również rozczarowałam się bardzo pozytywnie!
5 dni spędziłam w Galway na zachodnim wybrzeżu, które było jak ze snu! Małe miasteczko, żyjące swoim życiem, leżące bezpośrednio nad morzem, stamtąd też w około godzinę jadąc przez Burren dostałam się do słynnych Klifów Moheru. Mimo sporej ilości turystów i chwilowo kiepskiej pogody, widok Atlantyku z zielonego wybrzeża okazał się niezapomniany!
To ta dzika, prawdziwa Irlandia jest właśnie najpiękniejsza! Wieczorami odwiedzałam pobliskie puby, piłam Guinessa i słuchałam tradycyjnej muzyki granej na żywo.
Przechadzając się uliczkami Galway wszędzie można też było usłyszeć banjo i śpiewających muzyków.
Dwa dni zostawiłam sobie na drugie wybrzeże czyli Dublin.I faktycznie, zgadzam się, że to już nie to samo.
Miasto samo w sobie jest ładne, zadbane i ciekawe, ale to stolica europejska, duże miasto, dużo ludzi. Nie czułam już tam Irlandii jako takiej.
Tak czy siak, na pewno wrócę na te zielone pastwiska , na których pasą się stada owieczek :3
W takim razie na pewno się tam wybiorę. Ale jeśli już w lutym było tylu turystów, to teraz już będzie tylko coraz gorzej :(
Polecam północne hrabstwo Donegal… Surowy krajobraz i dużo przestrzeni. Po prostu cudownie :) Na dowód fotki ;)
ups, nie załączyły się :(
O, ciekawie. Całkiem inaczej!
Howth:)
No wlasnie, chcialam tez poprawic ze to jest Howth :)
Dziękuję, poprawiłam! :D
:) Zdjecia super. Ja zawsze przekonuje wszystkich ze tu jest slonecznie.
Dzięki! Przepraszam, ale musiałam przeoczyć Twój komentarz :(
Już poprawione! :)