Podczas pobytu w Wenecji często odwiedzałam wyspę Burano. Była trochę daleko i trzeba było płynąć na nią jakieś pół godziny z Murano, ale zawsze było warto. Wyspa Burano jest znana z produkcji koronek i bardzo, bardzo kolorowych domów.
Ponoć kiedy mieszkańcy chcą pomalować swój dom, muszą prosić o zgodę na wybrany kolor. Nie mogą istnieć dwa domy w takim samym kolorze bezpośrednio obok siebie.
Czułam się na tej wyspie fantastycznie, bo uwielbiam żywe kolory, a szczególnie różowy :D
Jedzenie akurat na tej wyspie było odrobinę droższe, niż na Murano, ale za to można było zjeść kolację w doborowym towarzystwie. Ten kotek towarzyszył mi od kiedy tylko usiadłam przy stole i wcale nie był zainteresowany jedzeniem. Popielniczka oczywiście nie moja.
Ludzie na Burano często wystawiają sobie krzesła na środek podwórka i siedząc tam, plotkują przez pół dnia.
Domy są natomiast strzeżone jak najlepiej. Na pewno żaden złodziej do domu przez balkon nie wskoczy :)
Kolorowe domki można sobie również kupić na pamiątkę. Do wyboru, do koloru. Ja nie kupiłam, a to znaczy, że muszę tam wrócić i nadrobić zaległości.
Burano to cudowna, spokojna wyspa. Od 11 do 17 zjeżdżają się turyści, ale raczej w ograniczonych ilościach. Najfajniej jest rano i wieczorem, kiedy nie ma jeszcze przyjezdnych. Niestety na tej wyspie nie ma hotelu.