Czyli jak to jest z tym zmywakiem i że to gówno prawda.
Dość już mam słuchania o ględzeniu na temat roboty, którą rzekomo wykonują Polacy wyjeżdżający za granicę. Ja mieszkam w Niemczech i nie znam żadnego Polaka, który pracuje, bądź pracował jako pomywacz lub ma inną, równie niewdzięczną pracę. I muszę szczerze przyznać, ze Polacy zdecydowanie lepiej radzą sobie na niemieckim rynku pracy niż sami Niemcy. Zarówno w jednym jak i drugim przypadku mogłabym mnożyć przykłady. Na korzyść Polaków i niekorzyść Niemców.
Niemiec z reguły od razu po studiach wymaga pracy na kierowniczym stanowisku. Bo jest po studiach, to mu się należy. Efektem jest wieloletnie bezrobocie i chwytanie się tymczasowo czego popadnie, żeby tylko przeżyć i zapłacić czynsz za pokój dzielony z trzema innymi zdolniachami, lub jednopokojowe mieszkanie ze wspólną łazienką na cały budynek. Nierzadko zaczynają studiować drugi kierunek, bo pierwszy był do kitu. Polacy wręcz przeciwnie. Chętnie zaczynają pracę od niższego stanowiska, jednak już po dwóch latach się wybijają. Mają fajne mieszkania i wiedzie im się dobrze. I nawet po teoretycznie beznadziejnych studiach potrafią sobie radzić.
Żeby nie być gołosłowną przytoczę historie kilku przypadków, zacznę jednak od swojej własnej. Podczas studiów w Niemczech zawsze szukałam fajnej pracy. Raz jeden na początku szukałam czegokolwiek i wylądowałam jako pokojówka w hotelu. Ale wyleciałam stamtąd już po miesiącu. Nienawidziłam tej roboty, a ona nienawidziła mnie. Później zrobiłam w uniwersyteckim ośrodku sportowym kurs na instruktora aerobiku. Na egzamin nie poszłam, bo stwierdziłam, że aerobik jest paskudny. Ale pracę tam i tak dostałam. Jako instruktorka tańca brzucha :) A potem także jako instruktorka całkowicie autorskich zajęć sportowo-tanecznych. I muszę przyznać, że była to najlepiej płatna praca jaką kiedykolwiek miałam.
Zarejestrowałam również firmę, po to, żeby móc wystawiać rachunki za tłumaczenia, które również wykonywałam. Pracowałam jako tłumacz ustny konsekutywny na szkoleniach technicznych. Ale moja „firma” zajmowała się czymś jeszcze. Kiedy właściciele psów wychodzili do pracy, przywozili swoje pupile do mnie. Mieszkałam wtedy w akademiku na 18 m2, ale nie brałam pod opiekę więcej niż jednego psa. To z kolei była chyba najfajniejsza praca :) Nie musiałam robić nic, oprócz wychodzenia na spacery i biegania za stukniętym psem. Później dostałam pracę jako nauczycielka języka włoskiego. Najpierw w szkole językowej a potem w studium pomaturalnym. Sama jeszcze byłam studentką, a doświadczenia nie miałam żadnego.
I udało się. Wysłałam wtedy cztery CV, a na dwa dostałam pozytywną odpowiedź. Później przyszła kolej na pracę w agencji mediowej, gdzie zostałam zatrudniona ze względu na znajomość polskiego i włoskiego. Też byłam wtedy studentką. Robiłam research w mediach. Płacili niezbyt, ale za to można było pracować czasami z domu. Po drodze zahaczyłam o małą firmę, w której uczyłam się robić programy w Accessie. Niestety musiałam z tej pracy zrezygnować ze względu na przeprowadzkę. Jednak zaraz potem dostałam pracę w dziedzinie zarządzania flotą w bardzo międzynarodowej firmie. Również tę pracę dostałam za względu na języki. Używam w pracy niemieckiego, włoskiego, angielskiego i hiszpańskiego. A za niedługo zacznę również używać polskiego, na co bardzo się cieszę. Nie studiowałam ekonomi, matematyki, ani informatyki, lecz filologię włoską i hiszpańską. Teoretycznie powinnam przepaść z kretesem.
Znajoma nr 1 podczas studiów pracowała jako researcher w pewnym instytucie kryminalistyki. Później jako tłumacz techniczny polsko-niemiecki, następnie jako ktoś od jakichś danych, czego dokładnie nie rozumiem. A po studiach dostała pracę ponownie jako tłumacz techniczny, lecz w innej firmie. Studiowała polonistykę, niemiecki i hiszpański. Też teoretycznie powinna być bezdomna, bo w Niemczech ponoć nie można dostać pracy tłumacza, jeśli nie studiowało się tłumaczeń.
Znajoma nr 2 dostała po studiach pracę jako nauczycielka języka niemieckiego w szkole. Polka uczy niemieckie dzieci niemieckiego! A Nawet nie posiadała wtedy uprawnień do nauczania, dopiero później je uzupełniła. Studiowała germanistykę. Znam nawet dziewczynę, która pracuje z powodzeniem jako przedszkolanka bez przygotowania pedagogicznego. I też się dało! Ale ona ma powołanie.
Znajoma nr 3 po studiach germanistyki i polonistyki dostała pracę w dziedzinie PR. Mogła wybierać wśród pracodawców. Również przy zmianie miejsca zamieszkania nie miała problemów ze znalezieniem nowej pracy. W tym samym czasie Niemki starające się o pracę w tym samym zawodzie pukają od drzwi do drzwi i w najlepszym wypadku dostają marne pieniądze za 60-cio godzinny tydzień pracy. Znam tylko jeden przypadek Niemca, który dostał po studiach dobrą pracę. Ale on jest matematyko-informatykiem, a oni nigdy nie mają problemów :)
Przykłady mogłabym jeszcze mnożyć, ale podobno nie lubicie dużo czytać. Żeby nie było, że tylko kobiety sobie radzą, muszę też wspomnieć o mężczyznach. Jeden skończył w Niemczech elektrotechnikę i pracuje w swoim zawodzie. Drugi skończył (w Polsce) BHP i też pracuje w swoim zawodzie. Trzeci jest prawnikiem, czwarty dziennikarzem, itd. Widzę również, że inni obcokrajowcy w Niemczech także radzą sobie całkiem nieźle. Jednak rzeczywiście aby dostać dobrą pracę, trzeba znać język niemiecki. Mam w biurze koleżankę, która nie zna zbyt dobrze, ale ona jest z Francji i zna angielski :)
I niech nikt więcej nie mówi, że Polacy pracują za granicą na zmywakach i nie mają szans! Oczywiście ekspertami w tej dziedzinie są ludzie, którzy nigdy nawet nie spróbowali pracować w innym kraju. Mam nadzieję, że udowodniłam również, że humaniści nie są nic nie wartymi idiotami, których nikt nie potrzebuje i nie chce zatrudniać.
Hej, jako że przeprowadziłam się do Niemiec dopiero co i szukałam inf. trafiłam na twojego bloga:)Jesteś bardzo sympatyczna i na pewno bede tu zaglądac:) Nie mam doświadczenia jeszcze w szukaniu ani pracowaniu( jestem tu od tygodnia i wysłałam 6-8 CV ) do sklepów z odzieżą. Niemiecki umiem dobrze, w Angielskim za to czuje się pewniej. Nie mam pojęcia jak ludzie tutaj znajdują prace bez języka. Ja mimo, że radze sobie z tym językiem boje się wysyłać do „lepszych” prac, że jednak nie dam rady zwłaszcza przez telefon czy obsłudze klienta :( buuu :(
A co to znaczy, że się boisz wysyłać CV do lepszych prac? Czego się boisz? Słów odmowy, czy może zjedzenia żywcem? :) Myślę, że jednak nic złego cię nie spotka, jeśli to zrobisz ;) Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wziąć, co dają, a potem szukać czegoś lepszego. Zależy też jakie masz wykształcenie i doświadczenie.
Well, I must admit i see it differently. Of course it is not, as you already have mentioned, that Poles only work on farms, take care of elderly people or work as dishwashers. But still, a majority of them do – and those who do that, are mostly people with none or very low qualifications, which means they don’t have any university education whatsoever. So first of all, you have to differentiate between both.
And then this: „I muszę szczerze przyznać, ze Polacy zdecydowanie lepiej radzą sobie na niemieckim rynku pracy niż sami Niemcy.”, well this for sure is nonesense. Saying all Germans are expecting a leading positions right after graduating, is definitely not true at all. And also, I would not connect getting a job right away with nationalities, but with qualifications. If you have good grades and a good diploma, are involved in certain things, have work experience – then your chances of getting a job are good, no matter where you are from (at least for EU-member states citizens). I don’t know the Germans you know, but maybe you and your friends had better qualifications and were trying harder.
Sorry, but the way you make it sound here, sounds like the Germans are being snobbish while only Poles are being able to work and try hard. And this is only enhancing stereotypes, something you intentionally wanted to get rid of.
Strasznie mnie pozytywnie naładował ten artykuł :) Jestem studentką studiów polsko-niemieckich (forma zmodyfikowanej germanistyki) i za rok wyjeżdżam do Regensburga w ramach studiów. Znam dobrze angielski, uczę się włoskiego, mimo to boję się, czy poradzę sobie na niemieckim rynku pracy… Zastanawiam się nad zrobieniem dodatkowo kursów pod kątem ekonomicznym, ale czy takie kursy są w ogóle brane pod uwagę przy rozmowach kwalifikacyjnych? Może lepiej odpuścić i skupić się tylko na językach? Mam ochotę na jeszcze kilka… Gorąco pozdrawiam!
Pamiętam, że jako studentka (i to humanistka) miałam podczas studiów ciężko ze znalezieniem fajnej pracy. Najlepsze, co dostałam to praca jako instruktorka tańca i nauczycielka włoskiego. Ze względu na brak „kaufmänische Ausbildung” nie mogłam dostać pracy biurowej. Więc myślę, że jakieś kursy mogłyby Ci pomóc.
Świetny tekst, dziękuję! :-) Bardzo motywujący.
PS: Bardzo ładne zdjęcie z Frankfurtu :)
hej,mega pozytywnie to wszytsko sie czyta i odbiera…jesli sie zna niemiecki i sie go LUBI.A ztym fantem cięzko…jestem po anlistyce i po Public Relations i pracuje to fizycznie…wyjechalam po 6 latach bycia lektorem j.ang. do Niemiec za facetem….i pakuje paczki na przemian z myciem podlogi…popadam w depresje….moja cala ambicja jest ppmiatana kazdego dnia..;( probuje sie przebolec by uczyc sie tego jezyka ale czuje,ze procz anielskiego-ktory choc mimo,ze nalezy do tej samej rodziny jezykowej co niemiecki-nic do glowy nie wejdzie mi…czy mozna tu znaleźc prace dla ludzi z wyksztalceniem ale bez mega plynnej mowy niemieckiej?
Angielskiego też byś mogła w Niemczech uczyć.
Jest możliwość pracy bez niemieckiego, w firmach zagranicznych, w których językiem oficjalnym jest angielski. Ale w twojej dziedzinie to już nie wiem. PRowiec raczej musi znać język.
Mówisz, że próbujesz się uczyć niemieckiego… To wiele tłumaczy. Może nie próbuj tylko się naucz po prostu ;)
Dzięki za ten tekst. Wylatuję za parę dni do Frankfurtu (a.M).
Jestem pomiędzy dwoma sprzecznymi opiniami: osoby, która tam mieszka i pracuje, jako kierowca, bez znajomości niemieckiego. O opiniami osób mieszkających w Polsce, w tym Pani z publicznego doradztwa. Otóż, ten pierwszy mówi, że Niemcy są rajem na ziemi, jeśli chodzi o pracę, w porównaniu z polską prowincją, że we Frankfurcie nawet prędzej można znaleźć pracę z językiem angielskim niż niemieckim (tu zakładam lekką przesadę). Drudzy mówią, że przepadnę. Fakt, nie znam niemieckiego (nauka w podstawówce, trzeci etap olimpiady, ale dziś nic już nie pamiętam – liczę jednak na to, że podświadomość zachowała i w kontakcie z żywym językiem zacznę sobie radzić z czasem). Drugi fakt, znam angielski na poziomie C1 oraz włoski na mocnym B1.
Uważam, że żadna praca nie hańbi, zwłaszcza na początek czy wobec narzekania na to, co mamy bądź czego nie mamy w Polsce, więc zadowoli mnie prawie wszystko. Martwi mnie jedynie, czy tak jak wspomniała kobieta z pośrednictwa (EURES) będę traktowana poważnie, jako osoba po studiach i z dużym doświadczeniem, zatrudniając się na stanowiskach poniżej kwalifikacji. Ponoć może mi to poważnie zaszkodzić, ze względu na to, że Niemcy zwracają uwagę na motywację i jest to dla nich niepojęte, że ktoś po studiach może, jak u nas w Polsce, w gorszym momencie, „usiąść na kasie”.
Wiesz, to wszystko zależy tylko od Ciebie. Nie ma reguły. To, jaką prace dostaniesz, zależy od tego, jakiej pracy szukasz.
Zdarza się rzeczywiście, że można dostać bardzo dobrą pracę w języku angielskim. I właściwie zdarza się to coraz częściej, szczególnie w młodych firmach. Zależy też od zawodu. Oczywiście zawsze lepiej znać również niemiecki, ale to przecież nie jest problem, żeby się go szybciutko nauczyć albo odświeżyć :)
No a jeśli chciałabyś się ubiegać raczej o niższe stanowisko, to musisz się chyba przede wszystkim Ty sama na to przestawić. Bo coś takiego może być deprymujące. Ale to zależy przecież od osoby.
Też studiuję filologię – francuski z hiszpańskim i myślę o wyjeździe do Niemiec na pewien czas po ukończeniu studiów :) Twój tekst podniósł mnie trochę na duchu. Wiedziałem, że po studiach językowych nie jest źle jeśli chodzi o pracę ponieważ języki to bardzo praktyczna umiejętność. Jednak zastanawiało mnie właśnie to czy przez to, że jesteś Polakiem możesz być traktowany na rynku pracy gorzej niż Niemiec. Teraz widzę, że bardziej liczą się kwalifikacje :) dziękuję
Hej! Zdarza mi się „podczytywać” Twojego bloga już od jakiegoś czasu, jednak dopiero dziś zdecydowałam się zabrać głos. Obecnie jestem na magisterce lingwistyki stosowanej (niemiecki + angielski, jako lektorat w niewielkim zakresie rosyjski). Wierzyłam, że w Polsce po studiach jakoś sobie poradzę, w końcu praktycznie wszędzie wymagana jest znajomość języków, jednak moje plany na przyszłość uległy zmianie. Spotkałam cudownego mężczyznę, który mieszka oraz ma stałą pracę w Bawarii, dlatego też po studiach czeka mnie przeprowadzka do Niemiec. I tutaj pojawia się moje pytanie: Czy w Niemczech można odbyć jakieś kursy np. księgowości od podstaw, które dawałyby szansę na dobrą pracę? Czy kurs tego typu odbyty w Polsce ma tam w ogóle jakieś znaczenie, czy lepiej poczekać i znaleźć coś już na miejscu? A może masz jeszcze jakieś inne rady? Bardzo się boję tego wyjazdu, bo znajomość języków obcych to właściwie mój jedyny atut jeśli chodzi o przyszłe zatrudnienie, to z nimi wiązałam od zawsze swoją przyszłość, a teraz boję się, że to może nie wystarczyć. Byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedź
Hej! Oczywiście trudno jest tak jednoznacznie powiedzieć jak to będzie. To wszystko zależy od okoliczności, od firmy, która chce Cię zatrudnić, od szczęścia również. Myślę, że ze znajomością języków zawsze sobie poradzisz. Są różne kursy zawodowe w Niemczech w Handelskammer na przykład. Musiałabyś przejrzeć ofertę tych w pobliżu Twojego miejsca zamieszkania. Na pewno jakiś niemiecki papierek jest pewniejszy, bo Niemcy lubią swoje :) Bardziej im ufają. Ale nie jest powiedziane, że z polskim nikt Cię nie przyjmie. Wszędzie pracują jacyś ludzie i to od nich wszystko zależy. Na pewno będziesz musiała wytrwale szukać, bo osobie z wykształceniem lingwistycznym raczej trudniej jest znaleźć fajną pracę, niż tym z bardziej konkretnymi zawodami. Ale oczywiście da się.