Hiszpańskiego zaczęłam się „uczyć” mając 13 lat. Tak naprawdę nigdy się go nie uczyłam, a jedynie stosowałam jako środek do celu.
Kiedy kończyłam podstawówkę, panowała moda na telenowele latynoamerykańskie. Wcześniej ich nie oglądałam, bo byłam raczej typem siedzącym z nosem w książkach, a w nie w telewizorze. Ale po jakimś czasie uległam tej modzie. Zaczęłam oglądać meksykańską „Paulinę”, czyli w hiszpańskojęzycznej wersji „La usurpadora”. Jako że oglądałam serial zawsze z polskim lektorem, zauważyłam już po paru odcinkach, że znam całkiem sporo wyrazów hiszpańskich. Po ponad dwudziestu odcinkach znalazłam moją telenowelę na hiszpańskojęzycznym kanale, bez polskiego tłumaczenia. Zaczęłam oglądać, bo Hiszpanie byli jakieś 10 odcinków do przodu, a mnie ciekawiło co będzie dalej. Zaczęłam więc oglądać i po kilkunastu minutach zorientowałam się, że wszystko rozumiem. Może język w tego typu produkcjach nie jest zbyt ambitny ani skomplikowany, ale mimo wszystko byłam zdziwiona. Potem przyszedł czas na mnóstwo innych telenowel. Moją ulubioną była kolumbijska „Brzydula”, czyli „Betty, la fea”, a potem kontynuacja, czyli „Ecomoda”. Zaczęłam również oglądać zabawne hiszpańskie „Matrimoniadas”, do których do dziś chętnie sobie czasem zaglądam. Matrimoniadas były kiedyś satyryczną wstawką w programie „Noche de fiesta”. Później powstał serial. Tutaj możecie obejrzeć jeden epizod jeszcze w starej wersji:
Telenowel dziś już nie oglądam, wyrosłam z nich w połowie liceum. Ale nie rozumiem dlaczego cieszą się tak złą opinią. Gdyby nie telenowele, nigdy nie nauczyłabym się hiszpańskiego. Nigdy przecież nie miałam takiego zamiaru.
Kiedy mając 20 lat zaczęłam studiować język hiszpański, musiałam wziąć udział w intensywnym kursie hiszpańskiego przed rozpoczęciem semestru. Kurs trwał dwa tygodnie i kończył się egzaminem z tłumaczenia z języka niemieckiego na hiszpański. Okazało się, że rzeczywiście umiałam porozumiewać się po hiszpańsku, co znowu było dla mnie zaskoczeniem. Jako że nauczyłam się całkowicie ze słuchu, nie umiałam pisać. Na szczęście ortografia języka hiszpańskiego nie jest tak trudna, jak ortografia angielskiego czy francuskiego. Egzamin zdałam i mogłam rozpocząć studia. Zdecydowałam się na studia filologii hiszpańskiej tylko dlatego, że chciałam studiować w Niemczech język włoski. A żeby móc to zrobić, musiałam wybrać drugi kierunek. Więc ponownie los zadecydował za mnie. Na studiach oczywiście polepszyłam trochę hiszpański, ale ponieważ znam również włoski, zawsze jakieś interferencje się znajdą.
Szczerze mówiąc, nigdy nie miałam zamiaru uczyć się żadnego z języków, które znam. Jedynie niemieckiego. Inne przyszły do mnie same, w ogóle nie zapraszane. Ale cieszę się, że przyszły. Ciekawe jaki jeszcze sobie przyjdzie. Na razie widzę, że nadchodzi francuski :)
A tutaj cała ta historia jeszcze raz po hiszpańsku:
http://www.youtube.com/watch?v=L-woDa6gv-8
Jako 6 latka znalazłam u rodziców na półce książkę Szekspira, to był Hamlet, ale po angielsku. Miał co prawda z drugiej strony polskie tłumaczenie, ale frustrowało mnie, że nic nie rozumiem z tego obcego języka. Zaczęłam męczyć rodziców, którzy angielskiego nie znali i tym sposobem, otrzymałam pierwsze książki oraz kasety do nauki języka angielskiego :-) Kiedy poszłam na pierwsze prywatne lekcje, okazało się, że jak na 7 letnie dziecko, które samo w domu siedziało i słuchało obcego języka, potrafię całkiem sporo.
Do nauki niemieckiego podeszłam tak jak Ty. Chciałam w liceum trafić do klasy z niemieckim, zamiast francuskiego, a należało znać przynajmniej podstawy, i tak się zaczęło. Kursy, lekcje w liceum, a potem długa przerwa i mój niemiecki przepadł… odkąd pracuję w miejscu w którym muszę go używać bo mamy 80% niemieckich gości – jest dużo lepiej. Pytam, gdy mam jakiś problem, a Niemcy chętnie wyjaśniają i pomagają, gdy widzą, że się uczę i jestem zainteresowana ich językiem – to bardzo miłe :) szczególnie, gdy chwalą, że bardzo dobrze mówię po niemiecku – to najlepsza nagroda i motywacja do dalszej nauki!
Teraz przyszedł czas na hiszpański. Kiedy nałogowo oglądałam u babci telenowele, po kilku odcinkach faktycznie okazało się, że znam sporo słów. Do dzisiaj je pamiętam! Pamiętam także całe zdania z filmów, między innymi z tych, o których wspomniałaś w tekście. Mój szef aktualnie jest zachwycony Hiszpanią, w samochodzie słucha hiszpańskiej muzyki, każdego dnia do pracy przynosi nowe słówka, a ja nie chcę być gorsza, więc gonię, żeby też móc go zaskoczyć :-)
Moim marzeniem jest nauczyć się nigeryjskiego języka igbo – jako, że jest to ojczysty język mojego faceta. Niestety, ciężko o jakiekolwiek pozycje książkowe związane z tym językiem :( przynajmniej na rynku polskim.
Dzięki Ci za tę stronę oraz motywację i podpowiedzi. Subskrybuję i podglądam z przyjemnością :-) jesteś moją inspiracją i dowodem na to, że można! :)
Jeeejku, a skąd Ty wzięłaś Igbo? Ale numer! Uwielbiam kulturę Igbo! Też bym się chciała kiedyś nauczyć. Kupiłam sobie jedną książkę, ale nie jest zbyt dobra. Same pojedyncze wyrazy z obrazkami :/ To już mogłam lepiej słownik kupić. Ale książek do Igbo jest sporo na niemieckim amazonie, rozejrzyj się tam trochę, to na pewno znajdziesz coś dla siebie.
Fajnego masz szefa, tylko pozazdrościć :) Dobrze, że Cię motywuje.
W telenowelach chyba najszybciej można się nauczyć, jak się kłócić po hiszpańsku i wyzywać od puszczalskich :D To pierwsze, co umiałam ;)
No cóż, mojego Igbo trafiłam w Internecie, później pojechałam do Niego do Grecji i tak jakoś zostało. Razem z kolegą, kilku słów i zwrotów nauczyli mnie już pierwszego dnia. Za każdym razem, gdy na nie reagowałam – oni reagowali wielką radością :) bo chyba mało kto, chce się tego ich języka uczyć, wychodząc z założenia, że dla kilku osób nie warto. Mnie się jednak marzy, żeby móc porozmawiać z przyszłą teściową w Jej języku, gdy już Ją w tej Nigerii odwiedzę – myślę, że byłoby Jej miło :-)
Wracając do hiszpańskiego, mam do Ciebie dwa pytania.
Chodzi o zwrot: chciałabym/chcę kupić – spotkaliśmy się z dwoma wyrażeniami: me gustaria oraz quiero comprar. Jaka jest między nimi różnica? Czy to faktycznie jest tak, że me gustaria = chciałbym kupić, a quiero comprar = chcę kupić? Czy może stosuje się to w określonych sytuacjach? A może stosuje się je w innych częściach Hiszpanii? :-)
Drugie pytanie dotyczy czytania podwójnego „L”. Spotkaliśmy się już z lektorem, który czytał słowo „calle” jako „kadże”, a znajomy, który mieszka w Hiszpanii powiedział, że to po prostu czyta się „kaje” i ja tak bym to właśnie wymawiała. Podobnie z podwójnym „L” na początku słowa: llegar, w piosenkach słyszałam, że śpiewają „żegar” i przyznam, że trochę zgłupiałam :-)
Oraz nieme „h” – słowo „helado” czyta się „elado”, a „con hielo” „con jelo” czy jeszcze inaczej?
Quiero comprar ma bardziej takie znaczenie, że zamierzasz coś kupić i to zrobisz. Me gustarìa comprar znaczy, że chciałabym kiedyś kupić, ale jeszcze nie wiem, czy to zrobię. Może nie zrobię, bo np. nie mam pieniędzy.
Podwójne ll różnie się wymawia, zależy gdzie. Mnie się nie podoba hiszpańska wymowa, używam meksykańskiej, bo tak się złożyło. W różnych krajach może być różnie wymawiane, czasem prawie ż, czasem prawie ź, czasem sz, a w Hiszpanii jako j. Każda jest poprawna. Tylko trzeba być konsekwentnym :)
To dotyczy też literki b i v. W Hiszpanii v wymawia się jak b, a np. w Kolumbii wręcz odwrotnie. Czasem b wymawia się prawie jak v :) Ale to jest specyficzna głoska, nie można jej właściwie za bardzo porównać ani do b, ani do v. Zresztą ll tak samo, jeśli chodzi o wersje amerykańskie. W języku polskim nie występują takie głoski, więc trudno to wyjaśnić pisząc i nie używając alfabetu fonetycznego.
H zawsze jest nieme. W wyrazie hielo również :) Tam po prostu masz i przed e, więc stąd to słyszalne j.
„Inne przyszły do mnie same, w ogóle nie zapraszane.” – jak to brzmi podobne. Tez nauczylem sie w ten sposob angielskiego i hiszpanskiego. Za dziecka ogladalem cartoon network (na poczatku lat 90, kiedy wszyscy zakladali kablowki, CN bylo po angielsku). Wyjechalem z Polski do anglojezycznego kraju jak mialem 16 lat. Z kompletnej niemowy w 2 miesiace wakacji, moglem bez problemu kontynuowac nauke. Mimo, ze malo umialem powiedziec, to praktycznie wszystko rozumialem. Nie wiem skad to wszystko bylo w mojej glowie. Co ciekawe, niektorych rzeczy na polski nie umialem przetlumaczyc ale wiedzialem na 100% co oznaczaja po angielsku i na codzien ich poprostu uzywalem. Do dzis, a mieszkam juz poza Polska wiele lat, posluguje sie ang praktycznie tak jak polskim.
Lubie bardzo ameryke latynowska i czesto tam jezdze. Historia podobna. Ogladam telewizje, rozmawiam z ludzmi z automatu. Zdania, wyrazy, to poprostu wszystko jest w mojej glowie. Nie umiem przetluczyc wszystkiego, ale wiem ze to wypada powiedziec w danym momencie i jakby podswiadomie znam tego znaczenie. „Winie” za to seriale, ktore na poczatku na przymus, ale potem zaaciekawieniem ogladalem jak mialem 10-14 lat (telewizor non stop okupowany przez babcie, mame itd.)
Brazylia – moj ulubiony ze wszystkich krajow… tu niestety mam OGROMNE problemy. Nie rozumiem kompletnie nic, a chcialbym…
To chyba nazywa sie nieswiadoma nauka jezykow. Przypadkowa, bez musu typu „mam egazmin” czy „musze sie nauczyc tego czy tego…”
Zaczęłam się uczyć hiszpańskiego z duolingo. Po pierwsze bardzo rekomenduję ten sposób nauki, bo szybko nauczyłam się podstawowych wyrażeń i jest to genialna metoda na zapamiętywanie słówek. Natomiast nad gramatyką trzeba się trochę napocić, szukać samemu i sięgać do neta. Niestety nie udało mi się rozwikłać wszystkich swoich zagwozdek dotyczących hiszpańskiego i z tego względu:
Czy polecacie jakąś dobrą książkę do hiszpańskiego, aby wyjaśniała gramatykę i różne niuanse w tym języku?
Raczej może zainwestuj w konwersacje z dobrym nauczycielem, wtedy wszystkie twoje pytania otrzymają odpowiedź ;)
Ja polecam Oscara Perlina świetna książka zawiera lekcję w których jest gramatyka, słownictwo, dialogi i krótkie teksty z wykorzystaniem przedstawionej gramatyki i słownictwa. ;-)
Znam parę osób, które nauczyły się hiszpańskiego przez telenowele i zawsze je podziwiam. Najlepiej też jak język przychodzi do nas sam, a nie jest wymuszany :) To taki złoty lek na naukę języka :D
Taak, lek dla tych, którym się inaczej nie chce i motywacji im tylko na filmy starcza. To ja byłam :D
Bardzo ciekawy wpis, obecnie sama jestem na początkowym etapie nauki hiszpańskiego, ale do prawidłowego władania językiem to mi daleko. Dzięki za wpis kochana.